Motor



Biała linia rozdzielająca dwie części ulicy...
 Ja i maszyna niczym błyskawica pędzimy przez niezmierzone trasy asfaltowej pustyni...
Wokół unosi się smuga energii wytworzonej przez prędkość...
Ale dlaczego...?
Co każe mi dalej jechać, coraz szybciej, coraz dalej, coraz spokojniej...
Ale to jeszcze nie czas...
Nie czas na odpoczynek, nie czas na sen...
To jeszcze nie koniec...
Moja droga będzie trwała dopóty, dopóki nie zaznam spokoju...
Patrząc na świat spokój we mnie gaśnie...
Rodzi się gniew...
A z gniewem...
Znów wsiadam na motor i jadę...
Jadę po kres wszystkich i wszystkiego...